wtorek, 5 listopada 2013

Net jest OK gdy masz silną psychikę.

Przeraża mnie, co internet potrafi zrobić z ludźmi. Jedni rezygnują z realnego życia dla niego, jeszcze inni zmieniają się o 360 stopni. Rozumiem, że można poznać kogoś w sieci, z kim rozmowy się nie kończą, troszkę dojrzałam i patrzę nieco sceptycznie na zachowania niektórych osób w moim wieku. "Nie będę wychodziła z domu/odchodziła od pc bo ucieknie mi kolega z internetu" nie daj Boże chłopak (którego znam tylko z pixeli). Wiem, że nie powinnam pisać tego tutaj, ponieważ jest to bardzo osobista sprawa i przykład, ale jestem ciekawa jak Wy byście pomogli takiej osobie. Propozycja spaceru odpada, a ja nie mam zamiaru biegać ciągle do kogoś, bo ta osoba nie chce wyjść z domu, skończyło się. Jest mi przykro, bo dana osoba naprawdę była mi bratnią duszą, ale poddałam się. Byłam kiedyś strasznym naiwniakiem i wierzyłam, że nawet jeśli jedna osoba mocno się stara i ma nadzieję, to nie wszystko jeszcze stracone - już tak nie myślę, piesek urósł i nie ma zamiaru za nikim biegać. Daję z siebie tyle ile mogę, daję z siebie tyle ile Ty jesteś w stanie mi dać. Pamiętam czasy, gdy byłam świetnym uświadamiaczem, poświęcałam wiele godzin na rozmowy z ludźmi, otwierałam im oczy, a teraz, gdy ja potrzebuję takiego uświadamiacza - jestem sama, czyżbym była ostatnim uświadamiaczem na świecie? Mam jakiś smutny okres w swoim życiu, motywacja uciekła, kreatywność także, jest mi przykro i mam strasznie zaniżoną samoocenę. Może nawet mam pretensję do bliskich osób, które niczego nie zauważyły, nikt nie ma czasu bo 'dorosłe życie'? Większość to dzieciaki, jeszcze lepiej. Wymarzony urlop, czyli gniję w łóżku [to samo robię w Warszawie więc nic nowego, dobijaj się bardziej]. Pytasz, co u mnie. Cieszę się na piątkowy wyjazd, szczegółów nie zdradzę, dowiecie się po weekendzie o ile w ogóle przeżyję c:

Kilka zdjęć z majowej sesji z Vi.