piątek, 10 grudnia 2010

W mieszkaniach na poddaszu..

Teraz siądę przy niej, wytrę dłonią jej oczy
I pocałuję w usta.  Dwa razy.
Na pewno są słone i wilgotne od spływających łez,
Ona będzie się trochę boczyć, ale już po chwili
Zarzuci mi ręce na szyję i zapyta:
"Dlaczego to wszystko jest takie jakieś..."


- Dlaczego to wszystko jest takie jakieś...
Firanki.
W mieszkaniach na poddaszu nie trzeba zasuwać firanek.

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Ta kumpela z lustra to raczej kiepskie alibi.


I patrzę w te oczy zmęczone jak moje,
I co jest ze mną nie tak, że się boję o koniec?
Na co dzień, gdyby nie wczoraj, to nie byłoby dzisiaj.
A patrzę w te oczy, żebym móc dalej pisać.
Nie ma jutra bez teraz, a teraz gram na bistro
I stąd patrząc w przyszłość, często jestem daltonistą

Odwiedzam sama siebie późnym wieczorem i wczesnym rankiem,
przecieram tak delikatnie tą od zawsze zimną taflę,
zanim zasnę jeszcze raz sprawdzam żar tych źrenic,
zapatrzeni - to mój prawdy kielich.
Za każdym razem, kiedy patrzę w te oczy jak moje,
to wiem, że martwa kiedyś byłam, by na nowo być embrionem.
Ty po drugiej stronie, ja mieszanka kości, mięśni tutaj,
dziwne bliźnięta, mówca i wieczny słuchacz.

czwartek, 18 listopada 2010

Przyszedłem na ten świat tak, jak wszyscy inni się rodzą - sam

Sam umrę tak jak sam się urodziłem
Nie mam przyjaciół, mam tylko wrogów i rodzinę

Dziś nie wiem jak żyć, zagubiony w samotności
Nie znając spokoju, ale też nie znając złości
Stoję na rozdrożu nie chcąc wybierać żadnej drogi


Czuję strach, bo nie znam nawet własnej osoby
Może szukam siebie w ludziach, którzy mnie znają
Ale przecież jeśli to jest prawdą, to oni szukają tak samo
Sam powiedz, jak mogę tutaj szukać winnych
Jeśli nawet nie ufam sobie to jak mogą mi ufać inni?
Zaufanie? mamy jedno zadanie, po tym świecie krążąc
A i tak zostaniesz idiotą sam na sam z własną głupotą

Bóg? on nie pomoże, popatrz
Bo to jedyne nad czym nie ma władzy, głupota.


poniedziałek, 18 października 2010

Wyspa Pijaków 0.2

Szanowny Panie. Proszę o wybaczenie, że ośmielam się odrywać Pana od realizacji zadań związanych z działalnością dla dobra ludzkości, która jeszcze w Pana wierzy, ale sam fakt że jest się bogiem nie może chronić od poświęcenia chwilii uwagi mojej skromnej osobie. Otóż w ostatnim czasie wywęszyłam, że Pańscy podwładni, a może i Pan sam, przygotowują dla mnie jakieś kary w życiu pozagrobowym. Pytam się: dlaczego? Za co? Czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie? Niniejszym oświadczam, że nie dążę do żadnego celu i nie używam żadnych środków i nawet nie wierzę w to pańskie życie pozagrobowe. Pogłoski rozpuszczane na mój temat, tu i ówdzie, nie mają pokrycia w rzeczywistosci. To co robię nie może powodować jakiejkolwiek winy, a jeśli ją powoduje, to należy zmienić samo pojęcie winy, które zestarzało się wraz ze światem. Biorąc powyższe pod uwagę, wnoszę o odwrócenie uwagi od mojej osoby i zostawienie mnie w świętym (sic!) spokoju. Prywatnie zaś mogę zapewnić Cię panie, że gdybyś był na moim miejscu, robiłbyś dokładnie to samo, co ja.
Łączę pozdrowienia i uścisk dłoni.
Agata Wiktoria M.
P.S. Na żadną odpowiedź nie oczekuję. W załączeniu przesyłam dowody rzeczowe w postaci: sny sąsiada z ostatniego tygodnia, program radiowy którego nie słuchałam i nie posłucham, akt urodzenia, że jestem chociaż to nic pewnego.
* * *
Dawno się nad sobą nie użalałam, ale nie mam zamiaru tego robić.
Chudnę w oczach, samopoczucie obojętne i neutralne czyli wszystko w normie.

piątek, 15 października 2010

Futuryzm

Rzeczy to wróg -
zrozumcie to choć.
Rzeczy się rąbać powinno!
A może właśnie rzeczy trzeba kochać?
A może rzeczy mają duszę inną?...

Towarzysze rzeczy
wiecie co -
przestańmy jedni na drugich się krzywić.
Spróbujmy: my was będziemy robić,
a wy nas - żywić.

Zwyciężył wodę odblask krwawy
salw karabinów suchy trzask
wywiódł w świątyni starej nawy
futuryzmu brzask.

* * *

Było miasto świadomości polskiej i była garstką partyzantów, co go chcieli zdobyć.
Byli jak ludzie, co zebrali się na placu policzyć swoje siły, uzbroić się i obmyśleć plan.
I plac nazwali: futuryzm polski.
A teraz rozchodzą się w miasto - każdy swoją ulicą.
Dla jednej idei - dla zwycięstwa.
Każdy swoją ulicą.
Czarne i nieprzystępne jest miasto świadomości polskiej. 

Wiele w nim bocznic, zaułków i ślepych uliczek.
Którzy niedobrze drogę znają - zabłądzą.
Zamknęło się za nimi miasto.
Nie świeciły im żadne lampy.
Poszli w noc.
Każdy swoją ulicą.


Love Cię Panie Jasieński.

środa, 13 października 2010

Hej Króliczku

Ciężkie krople deszczu odbijały się od szyby, pociąg jechał wolniej niż zawsze, w słuchawkach zapętlony utwór Boba Dylana "Don't Thin Twice, It's All Right". Czarne mokre włosy przykleiły się do bladych policzków chudej dziewczyny. Trzymała w ręku kolorową bransoletkę i mocno ją ściskała, krew zaschnięta na palcach i nagła kontrola biletów., opanowana jak zwykle, brudną dłonią podała pognieciony bilet. Żadnej wymiany spojrzeń, żadnych zbędnych pytań. Normalni ludzie nie wnikają sobie w życie, nienormalni interesują się czyimś tak jakby własnego nie posiadali. Koniec kontroli, spokój i tylko hałasujący deszcz. Wychudzoną, smukłą dłonią sięgnęła do kieszeni przemoczonego płaszcza, wyjęła smakowe papierosy, zapaliła, spuściła głowę i zaczęłą wspominać:
Cześć... Króliczku... Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? kicałaś po scenie a w pierwszym rzędzie siedziałam ja z tym obojętnym spojrzeniem wlepionym w ciebie, byłaś płochliwa jak tamten królik którego grałaś. Wstydliwa, światła i puder nie pomogły, nawet gdy byłaś na scenie było widać jak się czerwienisz, gdy tylko zerkałaś w moją stronę. Mi też wtedy robiło się gorąco i to nie przez ten kołnierz zapięty tuż pod samą szyją, wcale. Po przedstawieniu postanowiłam wyjść ostatnia, wiesz, że nie lubię tłumów. Już prawą nogą prawie przekroczyłam próg i usłyszałam za swoimi plecami cichy tupot a po chwili "plask". Kątem oka zobaczyłam białego królika leżącego twarzą na podłodze, wiele nie myśląc podniosłam maskotkę za uszy, a to byłaś ty, nagły blask w twoich oczach, przepraszanie za problem, czerwienienie się i jąkanie. Cała ty. Na scenie wyglądałaś na większą, okazałaś się być małym dziewczęcym królikiem. Nikt nigdy na mnie nie patrzył w taki sposób tak jak ty wtedy. Nikt nie sprawił, że w dziurze po sercu zrobiło się ciepło od tamtego momentu...
Hej Króliczku, pamiętasz nasz pierwszy spacer? Truskawkowe lody, wysoką karuzelę, kwitnący park, chlapanie się w fontannie, milczenie które tak strasznie cię krępowało tak samo jak to gdy złapałam cię za rękę. Cieszyło mnie gdy chciałaś mi coś powiedzieć a nie mogłaś tego z siebie wydobyć, wiem jak ci zależało i jak się starałaś. Tyle razy podnosiłam cię za te "królicze" uszy gdy upadałaś w przenośni i dosłownie. Tak bardzo przejmowałaś się zdaniem innych, chciałaś za wszelką cenę być idealną tak jakbyś się bała, że nagle przestanę cię kochać. Przez to jak wiele nie daję po sobie poznać często płakałaś, bardzo często. Boli mnie to do dziś i boleć będzie jeszcze dłużej. Faktycznie, mimo swojego dziecięcego rozumku miałaś rację, nie potrafię pokazywać uczuć, co nie oznacza że cię nie kocham. Do dnia dzisiejszego dziwię się, że taka małolata zawładnęła moim sercem, a może dziurą po sercu, kawałkiem lodu lub skały.
Ej Króliczku, pamiętasz naszą pierwszą kłótnię i to jak twoja mama zobaczyła mnie przed twoim domem z bukietem róż i pluszowym królikiem? Albo to jak ludzie chcieli nas rozdzielić bo stwierdzili, że jesteśmy jak dwa zupełnie inne światy, mają rację. To Ty jesteś tą niewinąą, dobrą, wstydliwą dziewczynką, a ja? Ja zimna z kawałkiem lodu umieszczonym w miejscu po sercu, rany na łokciach od drapania i beznamiętne spojrzenie. Razem mamy ogromną siłę i nie raz pokazałyśmy, że jesteśmy w stanie pokonać wiele, wiele przejść - dla naszej miłości.
Cześć Króliczku, wiesz, że jesteś aniołem? Wyciągnęłaś mnie z tego bagna, już nie muszę ze łzami w oczach patrzeć na swoje podrapane ręce, już nie odczuwam potrzeby sięgnięcia po strzykawkę, jesteś prawdziwym aniołem. Zawsze byłaś i chyba najbardziej podoba mi się w tobie to, że nie zdajesz sobie sprawy z tego jak dobrym człowiekiem byłaś, jesteś... Skromność, jedna z wielu twoich atutów. Pół roku, niby tyle się wydarzyło, a tak mało pamiętam. A może nie chcę pamiętać? Może pamiętam tylko to co chcę pamiętać? Cały czas mam przed oczami tą zawstydzoną okrągłą buzię, duże niebieskie oczy i faliste włosy lśniące jak złoto, delikatne ciało, blade - niczym porcelanowa lalka. Jesteś marzeniem niejednego zboczeńca, pedofila. A ja miałam cię dla siebie w dodatku w swoim łóżku. Uwielbiam tą wstydliwość, ale chęć poczucia mojej bliskości wyczuwałam w ekspresowym tempie. Spłoszona niczym sarna ale ciekawa niczym szczurek... Biała mała króliczanka - wspaniała kochanka. Kocham twój uśmiech, chichot i to jak skradałaś się za mną na paluszkach...
Głupi Króliczku, myślałam, że jestem dla ciebie naprawdę ważna, byłaś dla mnie taka dobra, strzykawki sprzatałaś, najbrudniejsze, syf. Zmywałaś krew swojej kochanki a o swoich problemach nie potrafiłaś mi powiedzieć. Dlaczego tak się stało? Hej Króliczku, wiesz, że moje przeczucie ma zawsze rację? Co mnie podkusiło by wsiąść w pociąg i ruszyć przez pół Polski do ciebie? A ciebie co podkusiło do tego czynu? Naprawdę wiele przeszłam ale tego nie jestem w stanie zrozumieć, nie znam powodu, nie wiem co działo się w twojej głowie od ostatnich kilku dni ale myślałam, że nasze rozmowy wiele dają.
Króliczku, tyle razy ci powtarzałam, że samookaleczanie i tavletki nie rozwiążą twoich problemów, od tego jestem ja. Zwątpiłaś we mnie, uwierzyłaś w tabletki i masz...
Ej Króliczku, wiesz, że jestem twarda, nigdy nie pozwalałaś mi płakać bo mówiłaś, że jestem na to za duża, teraz nie musisz. Widok twoich zwłok i krwi wylewającej się z twoich otwartych oczu które w panice zamknęłam, teraz mam bransoletkę po tobie i numer pogotowia w wybranych. Przeczucie tym razem również nie zawiodło.
Słuchaj Króliczku, leki nasenne to był błąd twojego życia, ale ja nie płaczę. Pogodziłam się już z myślą, że nie byłam tą wybraną skoro nie odsunęłam cię od tego głupiego czynu. Żal mi tylko tej całej sytuacji i twojej młodości. Głupi Króliku, kocham cię i żegnam się z tobą, nie zapraszaj mnie na pogrzeb, nie wpadnę.
* * *
Pociąg się zatrzymał, dziewczyna wysiadła, ktoś do niej krzyknął:
- I jak tam było u Your Sweet Love?
- Normalnie, jak zawsze - odpowiedziała wrzucając bransoletkę do śmietnika i ocierając łzy.

wtorek, 7 września 2010

10. / staroć.

Sławny pan, też go znasz, był u Ciebie nie raz
Trzask ! Słyszę głos "tylko na mnie patrz"
19 lat na karku a ja wciąż skubię pazury
Pan Stres ? A może tak już mam z natury ?
Przychodzi nieproszony jak to zwykle on
Jego ton, przejrzysty wzrok i charakterystyczna woń
To chyba jego zawód, tak to jego praca
Właśnie tak satysfakcja mu się wzbogaca
Jenak jest potrzebny, jak każde zjawisko
Motywuje Cię do działań gdy już jesteś tak blisko
Przed koncertem, przed występem, przed śmieszną randką
Daje mi kopa i za sobą mam to
Lecz nie zawsze bo wiesz, czasem przegrywam
Czasem swą twarz ze wstydu zakrywam
On odchodzi ale zawsze wraca
Przecież za to mu płacą, taka jego praca

No i bingo, patrz zgadłam, drzwi znów otwiera
Wkrada się bezkarnie i rusza do dzieła
Jego blada cera, jego puste oczy
Przecież to znam, nie mogę dać się zaskoczyć !
Ktoś za nim kroczy, cóż za dziwna mina
U jego boku stoi Pani Adrenalina
I na palce się wspina by zrównać z jego ramionami
Pan Stres i ona, mają mnie za nic
Mój umysł ich towarem a serce mają gratis
Czy ja mam kurwa jakiś dług u nich spłacić ?
Za często tu są, ciekawe kto ich przysłał
Na czym ma polegać ta ich tajna misja ?
Pan Stres się spina a Pani Adrenalina
Uśmiecha się gorzko i moje serce trzyma
Jednak ja opanowana łapię powietrza po trochu
Uratował mnie, nie zgadniesz, to był Pan Spokój.
 

9.

Gdybym była owadem, byłabym modliszką manipulantką
Tak, manipulantką przede wszystkim
Gdybym była owocem, byłabym limonką
Kwaśną i soczystą, orzeźwiająca, nie każdy musi mnie lubić
Gdybym była kolorem, byłabym grafitem
Gorzkim grafitem kojarzącym się z nudą i brudem
Gdybym była żywiołem, byłabym powietrzem
Mogłabym być wszędzie a Ty byś mną oddychał
Gdybym była napojem, byłabym mineralną niegazowaną
Najczyściejszą, chłodną, gaszącą Twoje pragnienie
Gdybym była kwiatem, byłabym kaktusem
Bo wiesz, nie każdy może mnie dotknąć
Gdybym była miejscem, byłabym Paryżem
Bo klasa, bo smak, bo gracja, bo akcent
Gdybym była zmysłem, byłabym dotykiem
Dotykiem którego zawsze byłoby Ci mało
Gdybym była grą, byłabym scrabble
Łamigłowką, układanką, lecz nie puzzlami czy lego
Nie muszę do wszystkiego pasować
Gdybym była czasem w ciągu dnia, byłabym 4 rano
Wtedy cisza i niebo są najpiękniejsze
Gdybym była wynalazkiem, byłabym jointem
Byś mnie palił, sklejał, zlepiał, składał, ślinił
Gdybym była tkaniną, byłabym jedwabiem
Tak delikatnym, że ledwo byś mnie poczuł
Gdybym była odpowiedzią, byłabym może, nie wiem, zapewne.
 

8. / agonia.

A Ty, wyj Wilku, wyj głośno
Osuszmy ziemię z cudzych łez
Otwórzmy fabrykę serc
Serca zatracające się w ludziach
Ludzie w sercach
Zatrać się we mnie, zatracę się w tobie
Nowi, toczący się wariaci po świeże serca
A ja topię się w twoim wielkim szarym łbie
Warczysz, warczysz tak wiele
To co chcę usłyszeć i czego nie
Chcesz zmielić moje serce
Lecz jeszcze nie wiesz że go nie mam
Ono pompuje życie dla nowych serc
Jak pusto i cicho, tylko ty nadal warczysz
Wilku, twoje łzy mnie parzą, są takie gorące.

7. / cześć ian

chodźmy do The Didsbury, wypijmy parę piw i porozmawiajmy o tym dlaczego ludzie tak utrudniają sobie życie. przecież jest takie proste, piękne na swój sposób jak wszystko inne. Ty nagle zaczynasz mówić, że jestem piękna. nie żartuj, ian, za dużo wypiłeś, chcę iść ale ty nagle robisz tą swoją minę twardziela, wiesz że przy tym wymiękam. pijemy dalej i patrzymy jak życie przelewa nam się przez palce. Problemy, ja od nich uciekam, ty i lina na twojej szyi też.
ian, nie pytaj mnie czy jestem z nim/nią. zapytaj jego/jej.
jestem marionetką, takątaką marionetką, jeśli oni chcą mogę być ich
chociaż ja sama wiem, że tak naprawdę nie należę do nikogo.

6.

Nie wiem. Czy to jakiś głupi czas nawracania się czy coś. Zmieniłam się o jakąś 1/7, a może o 2/21. 21gram, sam wiesz o co chodzi. I wiesz, chciałabym być znów bajerowana przez Nią i czuć, że ktoś się mną opiekuje i ma przewagę, nie mówić nic, rozumieć się bez słów, pachnieć gumą balonową i wiśniowymi papierosami, goździkowymi też. Ej no wiesz co! Gardzisz papierosami za 15 złotych! Oh przy Niej gardziłam kawą z maca którą teraz chętnie bym wypiła, w pusty cichy sobotni poranek, jesienny. Chcę jesień, ubrania nasiąknięte deszczem i zapachem papierosów, czyiś dłoni i ramion, może w końcu poczuję inne ramiona niż swoje. Już jestem duża i się nie uzależniam od ludzi i ich pomocy. Mam problem sama ze sobą i sama muszę dać sobie radę, swoje życie ciekawe również oddam, w sumie sprzedam - potrzebuję pieniędzy, nerkę dorzucę jeśli trzeba też..

5.

Książę z tysiącami wrogów
śpi w jutrzejszym świecie
ze świadomą myślą, by ten świat minął.
Widzieliśmy jak twoje oczy się zamykały.
Gdy się budzisz, pierwsze co czujesz to ja
Jestem smakiem na twoim języku
A ja sama mam inny smak w swoich ustach.
Psychodeliczny, zapada zmrok i zaczynasz płakać,
księżęcymi księżycowymi łzami.

4.

Jedna noc by wszystko uratować, czas przyśpieszył a mi obiecano cztery ręce. Jedna noc magicznego pośpiechu, jedna noc doskonałych melodii, odcieni czerwieni i błękitów. Bardzo ciemna pani, ciemno, ciemność. A Ty kim jesteś? Kobietą czy mężczyzną? Chociaż zapewne jest Ci wygodnie w tym Twoim ciemnym, nieokreślonym świecie, zabierz mnie, zabierz tam. Mam dość ludzkości, pozerstwa, wiecznego udawania, wiesz, że jest dobrze, aktor ze mnie genialny, wilczy lisi aktor, aktoreczka burżujska tęskniąca za zapachem VOUGE'a. Słońce, takie przykre, sztuczne, też udawane, nawet deszcz jest udawany, nie wierzę już w jego prawdziwość, a tak mocno go kiedyś kochałam, jeszcze rok temu. "Ona musi dobrze wiedzieć jak ją kochamy, szanujemy, lubimy" - nie wie, nie docenia tego co ma, ja. Większe ego niż pała w spodniach. Perfekcyjność, jaka perfekcyjność? Próżność aż lustra trzeszczą swoimi głośnymi zębiskami. A teraz mnie wyłącz, chcę odpocząć, ukryć się, nie istnieć.

3 / księżycowe miau

Długie, ciemne, faliste włosy zakrywały jej piersi które wystawały spod czarnej marynarki. Zmysłowa, szczupła szyja i oczy, brązowe oczy w których mogłeś dostrzec małe tornado, huragan. Lubiła przygryzać poliki, wydawało jej się wtedy, że ma twarz niczym modelka. Tysiące masek, chciała szybko dorosnąć. Przyjaciele, dawni przyjaciele pytali: "Kim teraz jesteś?". Pseudo-schizofreniczka zamykająca się we własnym światku niczym dziecko z autyzmem, ukochana córeczka tatusia, bogaczka. Za pieniądze mogła kupić wszystko lecz duma jej na to nie pozwalała. Manipulantka i czarodziejka. Niebo nigdy jej nie chciało, tylko księżyc i księżyc. Potrafiła tańczyć w jego blasku na dachu swej kamienicy lub gdy była zmęczona po prostu zasypiać oparta o komin, tuląc czarnego kota, kocura. Żywa bomba. Piękna paranoja, królowa czy księżniczka? Na pewno Pani Absurdu wchłaniająca wszystko każdym zmysłem dwa razy mocniej niż przeciętny człowiek. Uwielbiana i nienawidzona. Wolna, bez litości, czasem szczęśliwa czasem smutna. Mru, mru, mruczanka. Dążąca po trupach do celu, pewna siebie, ordynarna. Fascynująca królowa kotów, miau.
Tak bardzo podobna do boga, ponieważ sama go stworzyła.

2.

Podaj dłoń, Damo
wychodzimy już
jestem dżentelmenem który nie pozwoli na to
by zmęczenie wygrało z Twoim samopoczuciem
i nieskazitelną cerą, urodą.
Twą deliatność czuć przez cienkie rękawiczki
Poruszasz sięz gracją i kobiecą zwinnością
Wpatruję się w pełnię Twego wdzięku
- ja, Panicz .

poniedziałek, 6 września 2010

1 / cofanie się w czasie.

Cofnę się w czasie, gdy mnie poprosisz o rękę - nie zgodzę się
Cofnę się w czasie, gdy będziesz zabierał mnie na kolację - ucieknę
Cofnę się w czasie, gdy będziesz chciał mnie pocałować - udam że coś mi spadło
Cofnę się w czasie, gdy będziesz chciał mnie przytulić - bo przecież coś mi się przypomni
Cofnę się w czasie, gdy będziesz chciał porozmawiać - przecież się spieszę
Cofnę się w czasie, gdy będziesz chciał mnie poznać - nie mam czasu.
Cofanie się w czasie jest takie czasochłonne.