sobota, 30 lipca 2016

Ile warta jest Twoja twarz?

W sieci krąży popularny tag "Ile warta jest Twoja twarz?".
Stwierdziłam, że z samej ciekawości podliczę wartość kosmetyków codziennego użytku 
i się tym z Wami podzielę, na prośbę kilku dziewcząt ;)

1. Lirene silikonowa baza pod makijaż - 27 pln
2. Mini Me Eye Liner (Biała kredka do oczu w automacie) - 8 pln
3. Kobo professional face contour - 20 pln
4. Kobo professional magic corrector mix - 20 pln
5. Lovely Nude Make Up Kit (Cienie do powiek) - 12 pln
6. MAC Studio Fix Fluid SPF 15 (Podkład do twarzy) - 120 pln
7. Eye Brow Kit do wosk + cienie do brwi - 20 pln
8. Golden Rose korektor - 14 pln
9. Bell hypoalergic tusz do rzęs - 18 pln
10. MARY KAY Transparentny Puder Sypki - 65 pln
11. Cień do polików - 4 pln
12. Wibo Shimmer in Pearls (Rozświetlacz w kulkach) - 16 pln
13. Golden Rose Matte Crayon Lipstick (Matowa pomadka do ust w kredce) - 12 pln
14. Konturówka do ust - 6 pln

362 pln

Nie ze wszystkich jestem zadowolona, ale nie będę się bawić w recenzje.
Post miał zaspokoić ciekawość niektórych a dla mnie był po prostu formą eksperymentu.



niedziela, 24 lipca 2016

Gdańsk Tattoo Konwent 2k16

Miała być obszerna relacja z opisami do zdjęć, będzie mało zdjęć i jeszcze brak opisów. Gdy zaczynałam swoją przygodę z konwencjami tego typu, było we mnie pełno zaciekawienia a oczy miałam wszędzie. Po kilku latach się to zmieniło i już nie chodzi o to, że sama siedzę w tym w jakiś sposób, lecz o to, że każda konwencja na której byłam wygląda tak samo. Wystarczy kilka minut, aby obejść wszystkie stanowiska, jeżeli nie masz tam znajomych i nie jedziesz po tatuaż, możesz się wynudzić :) Mnie konwencje ciągną głównie ze względu na to, że jest to jedno miejsce mieszczące tyyyylu moich znajomych i człowiek nie musi jeździć po całym kraju by wszystkich zobaczyć.









Po 3-4 godzinach spędzonych na konwencji udało mi się uciec nad morze, 
gdzie mogłam napawać się morskim powietrzem i zjeść pyszną rybkę w Tawernie Orłowskiej, polecam!


wtorek, 19 lipca 2016

Woof woof!


Totalnie nie wiedziałam z której strony ugryźć ten temat i stwierdziłam, że najlepiej będzie, gdy podam przykłady z mojego życia. Za czasów szkolnych nigdy nie potrafiłam trzymać języka za zębami, głośno wyrażałam swoją opinię na jakiś temat i się jej nie wstydziłam - była moja, a ja miałam pełną świadomość i odpowiedzialność za to co powiedziałam. Owszem, nie zawsze były to miłe słowa, wielu osobom się nie podobały i zaczęło się. Że chamska, że wredna, że dziwna, wiecie, jak w filmach o wrednych dziewczynach, z tym, że nie mściłam się na nikim, nie siałam plot, ani nie robiłam nikomu na złość.
Ludzie oczekują prawdy, tęsknią za nią. Ale gdy już ową dostaną, okazuje się, że nie byli na nią gotowi. Czego w takim razie chcemy? Pytanie retoryczne, bo mało kto potrafi odpowiedzieć sobie na te pytanie. Jeżeli wiesz czego chcesz, konkretnie, wtedy jesteś szczęściarzem.

W środowisku tatuatorskim, bo głównie z takim mam styczność w aktualnym czasie, staram się nie wychylać, wolę pozostać cichym obserwatorem i analizować różne sytuacje w mojej głowie. Kilka eventów, kilka guestspotów, kilka osób. Wyobraźcie sobie niesamowicie piękną kobietę, taką, aż zapiera wdech w piersiach, każdy chce ją poznać, ale co z tego, skoro to tylko wygląd? Czar pryska gdy panna otwiera swoje wymalowane usta i nie ma niczego mądrego do przekazania, jednak nadrabia to uśmiechem. Kto jest zapatrzony ten tego nie zauważy. 

Podobna sytuacja, piękna kobieta, ale z charakterem, nie dająca sobie w kaszę dmuchać, ma kieszenie pełne argumentów i jest pewna swojego zdania, nikt nie jest w stanie jej zagiąć. Którą chciałbyś poznać? Kobiety są tylko przykładem, może to również dotyczyć mężczyzn, uważam, że płeć nie ma znaczenia, wszystko zależy od tego jakim jesteś człowiekiem. Ja zdecydowanie wybieram drugi przykład, lubię silnych ludzi, takich którzy mogą mi zaimponować. Nie lubię miękkich cip żyjących w kółeczkach wzajemnej adoracji i chłonących wszystko jak gąbka. Poza tym wolę usłyszeć czasem szorstkie słowo, które da mi do myślenia, skłoni do ewentualnej poprawy czegoś niż ubierać się w słodkie piórka, które z biegiem czasu i tak opadną.

Wiem czego chcę, chcę spokoju, pewnie jak większość. Dlatego nie mam problemu ze skreślaniem ludzi ze swojego życia, paleniem za sobą mostów. Tego kwiatu jest pół światu i wiecie co Wam powiem? Nie ma ludzi wyjątkowych, w każdym znajdzie się coś, co odpowiada drugiemu człowiekowi, tak samo z cechami przeszkadzającymi. Czasami marzę, by rzucić wszystko w cholerę i zamieszkać w Amazonii. Odciąć się od technologii i żyć w zgodzie z naturą. Nie być uzależnioną od niczego. Chciałam zniknąć z portali społecznościowych, ale jako wciąż rozwijająca się tatuatorka sama strzeliłabym sobie w stopę. Tak więc prowadzę sumiennie swoje konta, w celach reklamowych, trzeba jakoś zdobywać klientów. Na blogspota wróciłam, ponieważ zawsze lubiłam pisać i brakowało mi tego, bywały momenty, że bałam się tego, jak ktoś oceni moje słowa. Ale nie każdemu musi się wszystko podobać oraz nie każdy musi podzielać moje zdanie. 

W blogosferze istnieje taka zasada, aby posty niosły przesłanie, tak więc mój czytelniku:
Nie bój się powiedzieć głośno co czujesz.



piątek, 15 lipca 2016

Wywiad dla Gazety Olsztyńskiej

Nosi zielone włosy, kolczyki i ostry makijaż. Jej projekty rozchodzą się jak świeże bułeczki. Najchętniej pracuje... w łóżku. Tatuatorka Agata Michaś, czyli Josz, mówi, że nie lubi być nazywana artystką.

Dlaczego nie powinnam cię przedstawiać jako artystki?
Bardzo nie lubię tego słowa. Wole mówić, że po prostu robię ludziom krzywdę (śmiech).

Czym jest handpoke?
To tatuaż robiony tradycyjną metodą, bez maszynki, ręcznie, kropka po kropce. Na świecie jest coraz bardziej popularny. W Polsce ludzie się przed nim jeszcze bronią. Mówię, że to brzydkie i koślawe, ale widzę w tym piękno. Moje wzory nie są doskonałe, widać, że robił je człowiek, a nie maszyna.


Niektórzy przenoszą sobie na ciało obrazy, zdjęcia, wszystko idealnie odwzorowane. To nie twój styl?
Szanuję ten rodzaj tatuażu, ale nie chciałabym się tym zajmować.

Twoje liczne tatuaże zostały zrobione metodą, którą obecnie tatuujesz?
Nie, wszystkie zostały zrobione za pomocą maszynki. Mam jeden robiony ręcznie. Zrobienie tego typu tatuażu boli znacznie mniej niż w przypadku maszynki, trwa jednak dłużej. To pojedyncze ukłucia, a nie tak jak w przypadku maszyny długie cięcia. Ból przy tatuowaniu maszynką można porównać do dotyku rozgrzanej żyletki.

Podobno jesteś wybredną tatuatorką. Komu odmawiasz?
Robię tylko swoje projekty i tylko to, co mi się podoba. Jeżeli nie dojdziemy do porozumienia, tatuaż nie powstanie (śmiech). Handpoke to moja pasja, a nie praca, więc nie widzę powodu, żeby zmuszać się do robienia czegoś, co mi się nie podoba. Chcę to robić dla przyjemności, a nie z obowiązku.

Tatuażyści często mają problem, gdy przychodzi osoba z wiotką skórą i upiera się, że chce tatuaż w tym, a nie innym miejscu. Co wtedy robisz?
Informuję o tym osobę najdelikatniej jak potrafię. Przekonuję, że ciało będzie się zmieniało, a tatuaż razem z nim.

Masz przygotowanie techniczne?
Jestem samoukiem. W podstawówce chodziłam na zajęcia plastyczne, dużo malowałam. Potem, w dorosłym życiu sztuka odeszła trochę na dalszy plan. Mieszkałam w stolicy, dużo pracowałam i nie miałam czasu na kontynuowanie tego. Związałam się z moim mężczyzną i to on pierwszy zaczął tatuować maszynką. Również spróbowałam, ale tej metody nie czułam. Odkryłam blogerki ze Stanów, które tatuowały tą metodą, nazywając ją stick and poke. Narzędziami była igła do szycia i atrament. Dziewczyny robiły sobie wzory na palcach. Pomyślałam, że chciałabym coś takiego robić, ale bardziej konkretnego i bardziej profesjonalnie. Znalazłam artystów z Rosji, którzy robią to normalnymi igłami do tatuowania, ale metodą ręczną. Mój partner poświęcił się i pozwolił mi spróbować na sobie (śmiech). Tak się zaczęło...

Trzeba było poprawiać wzory po twoich próbach?
Nie, wręcz przeciwnie. Zostawił je tak, jak wyszły, żebym pamiętała, jak mi szło, gdy zaczynałam. Nie wstydzę się tego. Każdy kiedyś zaczynał.
Ludzie są gotowi na takie spontaniczne tatuaże?
To zależy od człowieka. Kiedyś upierałam się, że tatuaż musi mieć znaczenie, że trzeba przemyśleć jego zrobienie, bo w końcu będzie z nami do końca życia. Teraz jest zupełnie inaczej. Zawsze można go zakryć, a w ostateczności nawet usunąć. Wiem z doświadczenia, że tatuaże mogą się znudzić.

Wyglądasz inaczej niż większość kobiet, które spotykamy na ulicach. Masz zielone włosy, kolczyki, a twój makijaż przywodzi na myśl bohaterki japońskich kreskówek. Jak reagują na ciebie ludzie?
Komentują głośno mój wygląd, często też krytykują. Olsztyn jest, niestety, mocno do tyłu pod tym względem w stosunku do innych miast. Podeszła kiedyś do mnie dziewczyna, która chciała się umówić na tatuaż, bo słusznie założyła, że jestem tatuatorką. Również zdarzyły się bardzo nieprzyjemne sytuacje, ale wolałabym o nich nie mówić.

Kiedy powstała Josz, tatuatorka z zielonymi włosami?
To przyszło samo z siebie. Włosy zaczęłam farbować już jako nastolatka. Czerwienie, fiolety, błękity. Od tamtej pory nie widzę siebie w normalnym kolorze włosów. A handpokiem zajmuję się od ponad roku.
Sporo podróżujesz...
Jeżdżę do różnych miast w Polsce korzystając z zaproszeń innych tatuatorów i robię w ich studiach tatuaże. Zazwyczaj jest to Warszawa, Poznań i ostatnio Wrocław.

Co jest dla ciebie natchnieniem?
Film, muzyka, dosłownie wszystko. Czasem po przebudzeniu łapię za telefon, żeby zapisać pomysł, który wpada mi do głowy. Często też rysuję w nocy. Czasami wzoruję się na zdjęciach kobiet z lat 20. i 30. XX wieku. W nocy jest najlepszy czas do rysowania. Cisza, spokój. Wystarczy włączyć jakiś film i można pracować. Dość nietypowe jest to, że nie potrafię siedzieć przy biurku. Pracuję ... w łóżku (śmiech).



Wywiad: Katarzyna Guzewicz

wtorek, 5 lipca 2016

Kotki dwa.

Pulsuje i wibruje, dzieciobójca, który nie chce zabić w Tobie dziecka.
Dzieciobójca opiekujący się dzieckiem, opowiadający bajki do snu.
Przytulający dzieciobójca, koszmarna kreatura którą kochasz.


Ja chcę żeby było nam łatwiej, nie musisz widzieć pleśni porastającej serca milionów ludzi.



Fot. Basia Lis