poniedziałek, 6 grudnia 2010

Ta kumpela z lustra to raczej kiepskie alibi.


I patrzę w te oczy zmęczone jak moje,
I co jest ze mną nie tak, że się boję o koniec?
Na co dzień, gdyby nie wczoraj, to nie byłoby dzisiaj.
A patrzę w te oczy, żebym móc dalej pisać.
Nie ma jutra bez teraz, a teraz gram na bistro
I stąd patrząc w przyszłość, często jestem daltonistą

Odwiedzam sama siebie późnym wieczorem i wczesnym rankiem,
przecieram tak delikatnie tą od zawsze zimną taflę,
zanim zasnę jeszcze raz sprawdzam żar tych źrenic,
zapatrzeni - to mój prawdy kielich.
Za każdym razem, kiedy patrzę w te oczy jak moje,
to wiem, że martwa kiedyś byłam, by na nowo być embrionem.
Ty po drugiej stronie, ja mieszanka kości, mięśni tutaj,
dziwne bliźnięta, mówca i wieczny słuchacz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz